Należące do dalekich już wspomnień rządy ukraińskich bolszewików w Kijowie znane są z wielu relacyj, tak samo jak i ulubiona anegdota z owych czasów, która się stała wreszcie zmorą, nie było bowiem miasta, w któremby się nie zdarzyła historja ze zdarciem futra ze spokojnego obywatela, któremu za nie dano żołnierski szynel.
It has been exactly 20 years since the release of one of the most popular Bollywood comedies and cult classics of all times – Hera Pheri. This movie tell the humorous tale of Baburao Ganpatrao Apte, or Babu Bhaiya (Paresh Rawal) and his tenants – Raju (Akshay Kumar) & Shyam (Sunil Sheity) and their misadventures as they look to earn some easy money.
Przyczynek Do Legendy O SW. Jerzym (Zabil SW. Jerzy Smoka) Zródlo Wszelkiego Zla (Schna Mezczyzni, Snia Kobiety) Postmodernizm (Wszystko Wolno, Hulaj Dusza) Pytania Retoryczne (Tyle Slów Namawia) Wyschniete Strumienie (W Zardzewialej Ziemi) Weterani (Karki Cherlawe, Serca Szklane) Pozegnanie Okudzawy (Na Ile Wiary Brak Goracej)
“AOC was my inspiration, most people don’t know that,” Santos told CNN’s Manu Raju in an interview, referencing a common nickname for Ocasio-Cortez. “I always thought you needed to be a
Translations in context of "dalej do Raju" in Polish-English from Reverso Context: Jest wiele klas Boskiego synostwa, związanych z tym niebiańskim miejscem pobytu, które nie zostały objawione śmiertelnikom, jako że nie są one związane z planami systemu wznoszenia się, ludzkiego rozwoju duchowego poprzez wszechświaty i dalej do Raju.
kit power amplifier yang bagus untuk subwoofer rumahan. Rada by dusza do raju... Dokończ przysłowie Tak brzmiało pytanie w kolejnym odcinku programu TVN "Milionerzy". Jaka jest prawidłowa odpowiedź? Wideo. Rodzinny kapitał opiekuńczy MILIONERZY TVN PYTANIE: Rada by dusza do raju... Dokończ przysłowieA - jednak paszportu nie dają B - lecz utknęła na rozstaju C - obowiązki tu trzymają D - ale grzechy nie puszczają Prawidłowa odpowiedź to: D ale grzechy nie puszczająWarszawiak wygrał milion złotych w "Milionerach". Jak brzmiało ostatnie pytanie?Milionerzy. Maria Romanek, nauczycielka z Bezmiechowej Dolnej wygrała! Odpowiedziała na wszystkie pytania. Poradzisz sobie? [ROZWIĄŻ QUIZ] Najłatwiejsze pytania z Milionerów. Uczestnicy mieli z nimi ... Milionerzy to teleturniej, w którym prawidłowo należy odpowiedzieć na 12 pytań, aby wygrać główną nagrodę pieniężną w wysokości miliona złotych. Zawodnik ma do dyspozycji podpowiedzi, może skorzystać z 3. kół ratunkowych: "pytanie do przyjaciela", "pół na pół" i "pytanie do publiczności".Zagadnienia mają różnorodną tematykę i stopień trudności. Prawidłowa odpowiedź na pytanie drugie i siódme zapewnia uczestnikowi kwotę gwarantowaną (odpowiednio 1000 i 40 000 złotych).Zagadnienia pytań mają różnorodną tematykę i stopień odpowiedź na pytanie nr 2 i nr 7 zapewnia uczestnikowi kwotę gwarantowaną odpowiednio 1 000 złotych i 40 000 brzmiało pytanie za milion złotych. Padła główna wygrana w programie Milionerzy w TVNMilionerzy TVN. Tak brzmiało pytanie za milion złotych! Ile wygrał Remigiusz Skubisz?Dotychczas główna wygrana w Milionerach padła 4 razy. Ostatnim milionerem został we wrześniu 2021 został Jacek Iwaszko z WarszawyMilionerką w 2019 roku została Katarzyna Kant-Wysocka z Gdańska, miłośniczka kultury antycznej, absolwentka filologii klasycznej, a zawodowo specjalistka ds. marketingu. Pani Katarzyna na dwa ostatnie pytania odpowiedziała prawidłowo, nie mając już do dyspozycji kół milion złotych w polskiej wersji programu wygrali Krzysztof Wójcik w 2010 roku i Maria Romanek w 2018 roku. Teleturniej wrócił na antenę TVN z nowym już 11. sezonem 28 lutego 2022. Nowe odcinki "Milionerów" możemy oglądać od poniedziałku do czwartku o godzinie w TVN i na ofertyMateriały promocyjne partnera
Monolingual examples (not verified by PONS Editors)PolishDziała na zasadzie podobnej do żelazka z są to dusze ludzi słabych, zarówno fizycznie, jak i pod względem posiadanej władzy, np. kobiet bądź nawet bliższy względem wszechświata i człowieka, niż dusza do przerażona, gdy spojrzała w ich oczy, zrozumiała, że to nie są ludzie, lecz pozbawione duszy umiał pokazać stan duszy, z tym też wiązała się dobierana przez artystę posiadała domów włościańskich 13, ludności 86 dusz, ziemi włościańskiej 109 mórg na gruntach gliniastych, by nie troszczyć się o dobro ciała, lecz duszy, bo ta jest wczesny buddyzm był na wpół krytyczny: odrzucał rzeczywistość substancji – duszę (pudgala-nairātmya), ale dogmatycznie popierał rzeczywistość dharm, oddzielnych się przede wszystkim zagadnieniem duszy ludzkiej i jej nieśmiertelności, próbując eklektycznie godzić ideały niemieckiego oświecenia z te, jednocześnie nieufne i marzycielskie, odzwierciedlają duszę człowieka, do którego przylgnęła etykieta
Raj Autor: Adam Sornek ______________________________________________________________________ Żyjemy w kulturze oczekiwania na raj. Tak programuje nas religia, a pośrednio symbolika zawarta we wszelakich publikacjach papierowych i audiowizualnych, do których archetyp nieba (raju) przeniknął bardzo silnie i trwale. Pragniemy go, marzymy o nim i przez to staramy się mniej lub bardziej postępować „dobrze”. Cokolwiek to znaczy, bowiem „dobrze” dla jednego zawsze może być tym co jest „źle” dla kogoś innego. Nie ma przecież uniwersalnych, totalnych i globalnych (ponad podziałami politycznymi, terytorialnymi i religijnymi) definicji dobra i zła, a to wyklucza jednoznaczne ich istnienie w ogóle. Względność. Einstein. Wszystko przecież zależy od kontekstu i okoliczności. Nasze patrzenie na raj zdaje się być jednak mocno bezrefleksyjne, naiwne, wręcz infantylne. Czego właściwie się tam spodziewamy? Nasz mózg rozpoznaje jedynie to, co już zna. Co więc miałoby być w niebie? Pewnie jak tu na ziemi: lądy, morza, oceany, góry, płazy, gady, ryby, ludzie itd. Czego innego możemy się tam spodziewać, skoro nasz mózg potrafi przywołać jedynie znane obrazy, ich twórcze i kreatywne kombinacje oraz wariacje, względnie nieznane ich połączenia – jakieś hybrydy. Oczywiście możemy fantazjować bez końca i spodziewać się w raju koni z ludzką głową, kosmitów dysponujących wehikułem czasu, przechadzającego się po ogrodzie trójkąta z okiem obdarzającego swą mocą wszystkich wokół, fontanny z Coca – colą oraz McDonalda z wegańskim jedzeniem. Czy to ma konstruować nasze niebiańskie, upragnione za życia szczęście? Jest pewien mały problem. Jak się zdaje nikt nam nie obiecywał i nie obiecuje, że do nieba trafimy inni niż jesteśmy. W końcu czujemy się mocno zrośnięci ze swoją tożsamością i wydaje się, że chcemy trafić do nieba tacy jak jesteśmy tutaj – w czasie ziemskiego żywota. Zresztą na niebo trzeba sobie zapracować tu na ziemi – właśnie dobrymi uczynkami. Chyba nie liczymy na to, że jakaś boska istota – Bóg, albo św. Piotr, czy też inny strażnik bram tego czy tamtego nieba – dotknie czarodziejską różdżką naszej głowy i powie „jesteś teraz duchem – wolnym o wszystkiego tego, co kształtowało twoją tożsamość na ziemi oraz wolny od ograniczeń ciała, które było tylko iluzją”. Na pewno nie liczą na to ci, którzy do swej fizyczności oraz tożsamości (w tym przekonań) są przywiązani – dla nich taki raj jest nie do pojęcia i nie do przyjęcia. Nie liczą również ci, którzy już w trakcie życia trenują samoświadomość, przeczuwają, że ciało jest tylko wehikułem, po którym porusza się dusza, jej papierkiem lakmusowym i kontrolką sygnalizacyjną. To by oznaczało, że do raju trafiamy tacy jacy jesteśmy zanim znajdziemy się przed jego bramami. Do czego te rozważania prowadzą, co próbuję powiedzieć? Skoro raj, o którym marzymy będzie tym wszystkim co widzimy i znamy w trakcie naszego ludzkiego życia, nadto my w nim pozostaniemy (przynajmniej mniej więcej) tymi, którymi jesteśmy tutaj, to jaka jest różnica pomiędzy rajem niebiańskim, boskim, a rajem na ziemi – czyli w gruncie rzeczy naszym aktualnym żywotem? Przecież w raju, którego uczy nas religia będą też inne istoty, w tym inni ludzie, a nadto wszystko to co jest materią naszego świata – morza, lądy, góry, doliny itd. Do tego będzie nam towarzyszyć ta sama świadomość. Co więc ma sprawić, że odczujemy różnicę i nagle staniemy się szczęśliwi, wniebowzięci, duchem napełnieni? Czy nie jesteśmy naiwni, gdy sądzimy, że w raju nagle zaczniemy podziwiać góry, kochać gwiazdy, wpatrywać się godzinami w przypływy i odpływy, odczuwać szacunek i wdzięczność? Czy nie jest infantylne to, że uważamy, iż nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – przestaniemy oceniać ludzi, żądać by zachowywali się tak jak my chcemy, lekceważyć ich odrębność i indywidualność? Czy rzeczywiście chcemy, aby strażnik bram niebios wykasował, wyczyścił i sformatował nam cały umysł, świadomość, czy jaźń po to abyśmy mogli cieszyć się „rajskością” nieba? To bardzo ważne pytania. Pokazują, że możemy stworzyć swój raj już na ziemi, nie czekając na śmierć, ewentualne kolejne wcielenia i sąd ostateczny po którym zostaniemy przeniesieni do jakiegoś kurortu w niebie, gdzie wszystko będzie takie jak chcemy, a jednocześnie takie jak chce każdy inny pensjonariusz. To niedorzeczne. Kilkaset miliardów rajów? Takie niebo niczym nie będzie się różnić od świata, w którym jesteśmy. A to prowadzi mnie do wniosku, że żadnego innego nieba nie ma. Już jestem w niebie, w raju i tylko ode mnie zależy, czy z tej świadomości zrobię użytek i zacznę żyć tak, aby moje życie było niebiańskie, czy pozostanę bierny, wręcz ślepy. I jeszcze na jedną rzecz warto zwrócić uwagę. Raj, który znamy z opowieści biblijnych, to miejsce wolne od podziałów, dualizmu, szatkowania rzeczywistości na części. To kraina wolna od etykiet Adama, który zaczął wydzielać z całości części i je nazywać (np. przydzielając nazwy zwierzętom). A przecież my ludzie jesteśmy specjalistami w tej dziedzinie: dobry – zły, uczciwy – nie uczciwy, mądry – głupi, ciepły – zimny, biały – czarny. Czy czasem nie jest tak, że wystarczy wyzbyć się tej jedynej ludzkiej ułomności, by zrozumieć, że raj jest już, już go dostąpiliśmy? Wówczas dopiero powstanie radość ze zwykłej obecności „tu i teraz”, którą w gruncie rzeczy łączymy z każdym fantazyjnym obrazem raju, który pojawia się w naszej głowie. Tu i teraz, bez ocen i etykiet to raj, którego tak naprawdę potrzebujemy. To zaś nie wymaga ani śmierci, ani sądu ostatecznego, a wyłącznie pracy, którą każdy człowiek ma obowiązek wykonać. O ile naprawdę chce żyć pełną piersią. ___________________________________________________________________________ Raj – koan Autor: Maciej Bennewicz __________________________________________________________________________ – Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie puszczają – powiedział i przydusił rybę, która rozpaczliwie wyrywała się z jego uścisku. – Śliskie diabelstwo – wysapał i walnął rybę tasakiem w głowę, ale tak niefortunnie, że ostrze ześliznęło się po rybiej czaszce i trafiło w środek jego kolana. Zawył z bólu i w tej samej chwili rozluźnił uścisk. To wystarczyło, żeby sporej wielkości sandacz odbił się ogonem od burty i plusnął do wody. Wyciągnął ostrze. Chrupnęło. Przeszywający ból zmienił się w ból obezwładniający, przeraźliwy, potworny. Krwi było mało może dlatego, że trafił w sam środek rzepki kolanowej, w miejsce mało ukrwione. Zwalił się na bok, na mokre deski pomostu i na chwilę stracił przytomność. Gdy się ocknął usłyszał głos. – Chciałaby dusza do raju, ale diabli nie dają. Albo inaczej – powiedział głos. – Chciałaby dusza do raju, tylko brakuje jej drabiny. Może nawet drabina by się znalazła, lecz z tą nóżką nie wejdziesz, nie dasz rady. – Pomóż mi, nie mogę wstać – wyszeptał. – Czyżby było za późno na pomoc? – odpowiedział głos wydobywający się z promienistej postaci. – Najprawdopodobniej zabije cię wstrząs pourazowy. Co prawda do pomostu zbliża się człowiek, ale nie ma przy sobie telefonu, ponadto nie jest zbyt zaradny, więc szanse masz marne. Chciałaby dusza do raju, lecz realia nie pozwalają. – Kim jesteś, diabłem czy aniołem? – Wyszeptał z coraz większym wysiłkiem. – Będę kim tylko zechcesz – odpowiedziała postać i poruszyła skrzydłami. – Czy trafię do raju, jeśli umrę? – spytał człowiek coraz bardziej słabnącym głosem. – Nie – odpowiedział głos. – Właśnie straciłeś raj, z resztą całkiem bezmyślnie. Sandacz natomiast wrócił do raju, gdy zaznał piekła w twoich rękach. ___________________________________________________________________________ czym są koany? więcej o koanach inne koany
Don Felice poucza brata Puccia, jak ma drogą pokuty zbawienia dostąpić. Brat Puccio pokutę odprawia, a mnich tymczasem z jego żoną miłosne igraszki czyni Gdy Filomena, opowiedziawszy swoją historję, zamilkła, Dioneo stosownemi słowy pochwalił bystrość jej dowcipu, a także i jej modlitewne westchnienie przy końcu. Królowa, spojrzawszy z uśmiechem na Pamfila, rzekła doń: — Teraz ty, Pamfilo, uracz nas jakąś wesołą opowieścią. Pamfilo oświadczył gotowość swoją i tak zaczął: — Siła jest takich ludzi, co to nie szczędząc wysiłków, aby się do raju dostać, nie spostrzegają, że wprowadzają tam miast siebie innego; tak właśnie rzecz się miała niedawno z parą naszych współziomków, o czem wam zaraz opowiem. Według tego, co słyszałem, niedaleko od San Brancazio mieszkał pewien zacny i bogaty człek, Pucciem di Rinieri zwany, który nabożnym będąc, wkrótce sprawom zbawienia całkiem się oddał, stał się tercjarzem w zakonie Św. Franciszka i bratem Puccio zwać się począł. Ponieważ żadnej rodziny nie miał, a cały dom jego składał się jeno z żony i jednej służącej, więc zbytnich trosk nie zaznając, mógł skłonności swojej zadość uczynić i cały wolny czas w kościele spędzać. Jako człek gruby i na umyśle tępy, klepał modlitwy, na kazania chodził, godzinki śpiewał i mszy słuchał, a jak słuchy chodziły, także do liczby biczowników należał. Żona jego, madonną Isabettą zwana, młoda jeszcze białogłowa, około trzydziestu lat licząca, była osobą piękną, świeżą i krągłą, jak jabłuszko. Z przyczyny zbytniej nabożności męża, a także podeszłych lat jego, musiała nieraz dłuższy post zachowywać, aniżeliby tego pragnęła. Gdy chciała już spać albo nieprzystojne harce z mężem swym czynić, ów opowiadał jej o męce Chrystusa, o pokucie Magdaleny lub o kazaniach brata Anastazego. W owym czasie powrócił z Paryża pewien mnich, należący do klasztoru w San Brancazio, Don Felice zwany. Był to człek młody, wielce urodziwy, a do tego mądry i głęboko uczony. Brat Puccio zaraz z nim w stosunek bliskiej przyjaźni wstąpił. Mnich rozwiązał wszystkie jego wątpliwości, a poznawszy jego naturę, zapragnął wydać mu się człekiem świętobliwym. Brat Puccio wprowadził go do domu swego i nieraz go na wieczerzę zapraszał. Don Felice, ujrzawszy urodziwą i pulchną białogłowę, dorozumiał się zaraz, czego jej brakować musi, dlatego też postanowił w imię miłości Chrystusa uwolnić brata Puccia od trudu i wziąć go na barki własne. Jął więc rzucać na młodą białogłowę znaczące spojrzenia i, przyłożywszy się pilnie do dzieła, tyle sprawił, że podobną żądzę do tej, jaką sam uczuwał, i w niej zapalił. Spostrzegłszy to, skorzystał z pierwszej nadarzonej sposobności, aby się z żoną brata Puccia porozumieć. Chociaż znalazł ją w dobrem ułożeniu i gotową do sprawienia mu przyjemności, przecie nie mógł się tego od niej dobić, aby mu naznaczyła spotkanie gdzieś poza swoim domem. W domu zasię nie podobna było nic uczynić, brat Puccio bowiem nie zwykł był nigdy wyjeżdżać. Wszystko to wielce mnicha martwiło. Wreszcie przyszedł mu do głowy fortel, dzięki któremu spodziewał się, że będzie się mógł cieszyć do woli wdziękami Isabetty w jej domu, bez obudzenia podejrzeń w duszy brata Puccia. Pewnego razu, gdy brat Puccio go odwiedził, rzekł doń: — Już nieraz spostrzegłem, bracie Puccio, że jedno tylko pragnienie żywicie: zbawienia dostąpić. Zdaje mi się jednakoż, że zbyt długą drogą do tego celu zmierzacie. Przecie istnieje i inna droga, znacznie krótsza, którą kroczy papież i wysocy dostojnicy kościoła. Coprawda, nie chcą oni drogi tej ludziom ukazywać, bowiem stan duchowny, żyjący z jałmużny wiernych, za wskazywanie im ścieżki do nieba, wielceby na tem ucierpiał. Ponieważ jednak jesteście moim przyjacielem, dla którego wiele wdzięczności za okazywane mi względy żywię, dlatego też odkryję wam tajemnicę. Brat Puccio, pełen ciekawości, jął go prosić i nastawać na niego, aby mu wskazówek potrzebnych udzielił, zaręczając i klnąc się na wszystkie świętości, że nikomu o tem ani słowa nie powie i że sam zaraz do najsurowszej przystąpi pokuty. — Dobrze więc — odparł mnich — skoro mi tak uroczyście milczyć przyrzekacie, dam wam stosowne pouczenia. Jak wam wiadome jest, Ojcowie Kościoła twierdzą, że ten, kto chce zbawienia dostąpić, winien następującą pokutę odbywać. Zrozumcie mnie jednak dobrze! Nie twierdzę ja, że po tej pokucie zupełnie grzesznikiem być przestaniecie, ale jeno, że wszystkie winy, popełnione do chwili pokuty, odpuszczone wam zostaną. Te błędy, zasię, w które popadniecie po jej odprawieniu, nie będą wam policzone ku potępieniu, przeciwnie, odrobiną wody święconej zmyć się dadzą. Przedewszystkiem więc, chcąc odprawić pokutę, musicie się szczerze i należycie wyspowiadać, później zasię należy zacząć post i życie wstrzemięźliwe, które ma trwać dni czterdzieści; w tym czasie niewolno wam tknąć swojej żony, ani żadnej innej białogłowy. Krom tego, musicie znaleźć w swoim domu miejsce odosobnione, gdzie pozostając, moglibyście przez całą noc w gwiaździste niebo się wpatrywać. Udacie się tam późnym wieczorem i narychtujecie sobie długi stół, tak wysoki, abyście stojąc, lędźwiami o niego opierać się mogli. Położycie na stół swoje ramiona, przyjmując postawę Ukrzyżowanego, możecie się przytem rękoma za dwa kołki uchwycić. W tej postawie, patrząc w niebo i najmniejszego poruszenia nie czyniąc, pozostaniecie aż do jutrzni. Gdybyście byli uczeni w piśmie, dałbym wam modlitwy, które w czasie pokuty odmawiać należy, ponieważ jednak czytać nie umiecie, musicie tedy odmówić trzysta razy Zdrowaś Maryja i tyleż razy Ojcze Nasz. Przez cały ten czas będziecie patrzyli w niebo i nieustannie myśleli o tem, że Bóg stworzył ziemię i niebo, uprzytamniając sobie również mękę Zbawiciela. Gdy na jutrznię zadzwonią, odejdziecie i, jeśli wola, rzucicie się w ubraniu na łoże i zaśniecie. Rankiem musicie jeszcze udać się do kościoła, wysłuchać trzech mszy i odmówić z pięćdziesiąt Ojcze Nasz i tyleż Zdrowaś Marja. Potem wolno wam będzie zająć się swemi sprawami i obiad zjeść. Jednakże, w porze nieszporów znowu powinniście pójść do kościoła i tam odmówić kilka pacierzy, których was zaraz nauczę, a bez których obejść się nie lza. Za nadejściem wieczoru odnowa pokutę rozpoczniecie. Ja sam kiedyś wszystko to czyniłem, dlatego też jestem upewniony, że zanim do końca pokuty dojdziecie, uczujecie rozkosz wiecznego zbawienia. — Praktyki te nie wydają mi się zbyt uciążliwe i długotrwałe — odparł brat Puccio — i myślę, że im łatwo sprostam; z pomocą Boską zacznę pokutę jeszcze w tę niedzielę. Przyszedłszy do domu, opowiedział o wszystkiem, za zezwoleniem mnicha, swojej żonie. Ta dorozumiała się zaraz, w jakim celu mnich rozkazał mu, nie drgnąwszy, przez całą noc pokutować. Znalazłszy ten fortel wcale udatnym, rzekła, że wielce rada będzie zawsze z wszystkiego, co on za użyteczne dla zbawienia duszy swojej uzna. Żeby zaś Bóg łaskawie tę jego pokutę przyjął, gotowa jest z mężem post podzielić, innych prywacyj na się nie biorąc. Gdy nadeszła niedziela, brat Puccio pokutę swoją rozpoczął, mnich zasię, ułożywszy się z Isabettą, prawie każdego wieczora do niej się zakradał, nie będąc przez nikogo widziany. Przynosił z sobą przednie potrawy i wina; po spożyciu wieczerzy, kładli się do łoża i figlowali aż do jutrzni; o tej godzinie mnich odchodził, a brat Puccio do łoża powracał. Ponieważ jednak miejsce pokuty brata Puccia oddzielone było tylko cienkiem przepierzeniem od komnaty jego małżonki, zdarzyło się tedy, że gdy mnich zbyt tęgo panią Isabettę tarmosił, zdało się pokutnikowi, że trzeszczą wszystkie krokwie w komnacie. Odmówił już był sto Ojcze Naszów, a gdy do sto pierwszego miał się zabierać, zapytał: — — Na miłość Boską, moja żono, co tobą tak rzuca? Wielce żartobliwa białogłowa, która zapewne dosiadała właśnie rumaka świętego Benedykta, czy świętego Jana Gwalberta, odparła: — Na mą duszę, mężu drogi, przewracam się, jak tylko mogę! — Jakto przewracasz się? Co chcesz powiedzieć przez to? — Jakże się możesz jeszcze pytać o to? — odrzekła Isabetta, ledwo hamując się od śmiechu (a było, wierę, śmiać się z czego). Zaliżem cię nie słyszała, mówiącego tysiąc razy: „Kto się cały dzień przepości, nie ma w nocy spokojności“. Brat Puccio, uwierzywszy, że żona, wskutek długiego postu, zasnąć nie może i dlatego tak na łożu się przewraca, rzekł do niej dobrodusznie: — Prosiłem cię nieraz, żono, abyś postów zaniechała, aleś mnie się posłuchać nie chciała. Proszę cię, staraj się teraz zasnąć, bowiem tak się na łożu rzucasz, że je całe na drzazgi porozbijasz. — Nie troskaj się o to, miły mężu — odparła białogłowa — wiem, co czynię. Bacz na siebie, abyś dobrze czynił, ja zaś w miarę sił moich będę się starała, aby jeszcze lepiej czynić. Puccio zamilkł i znowu do modlitw swoich przystąpił. Isabetta i mnich jeszcze tej nocy narychtowali sobie w drugim kącie komnaty łoże, w którem z radością harcowali, w czasie pokuty brata Puccia. O jutrzni mnich wychodził, białogłowa do małżeńskiej łożnicy powracała, a wkrótce i brat Puccio przybywał. Gdy więc brat tym kształtem pokutę odprawiał, Isabetta nieraz żartobliwe do mnicha mawiała: — Zadałeś mężowi pokutę, dzięki której my już raju zażywamy. Isabetta tak przywykła i tak zasmakowała w strawie, którą ją mnich obdarzał (trza wiedzieć, że mąż oddawna w poście ją trzymał), że nim pokuta brata Puccia do końca dobiegła, znalazła sposób pożywiania się poza domem. Folgowała swoim chuciom w tajności i bez przeszkód. Zważcie, że ostatnie słowa mojej opowieści wcale pierwszym nie przeczą, brat Puccio bowiem, mniemając, że przez ciężką pokutę dostanie się do raju, pokazał doń drogę mnichowi i żonie swojej, która w nieustannej potrzebie żyła, póki się nad nią mnich nie ulitował.
Dlaczego od dość już dawna nie udzielam się blogowo? Z powodów różnorakich, lecz ostatnimi czasy głównie z winy techniki. Był taki żydowski dowcip, już nie pamiętam dokładnie. Spytano Żyda, dlaczego chodzi w dziurawym chałacie. On odpowiedział, że ma zapasowy. To czemu go nie nosi? "Bo on ma jeszcze więcej dziur!" Analogicznie jest u mnie, gdy o sprzęt komputerowy idzie. Laptop mój, Toshiba, muli wprost niemiłosiernie. Brat podarował mi swój stary Dell. Tyle tylko, że on muli jeszcze bardziej.
rada by dusza do raju